niedziela, 3 września 2017

#82 "Nic zobowiązującego" - Magdalena Kalisz


Tytuł: "Nic zobowiązującego"
Autor: Magdalena Kalisz
Data wydania: 30 maja 2017r.
Liczba stron: 363
Wydawnictwo: Novae Res

Biorąc pod uwagę okładkę tej książki, można śmiało stwierdzić, że będzie to pozycja z gatunku tych o miłości, choć jak głosi napis na przodzie, niekoniecznie romantycznej. Miałam więc nadzieję, że spędzę przy niej miłe popołudnie, popijając gorącą herbatę i zajadając się ciastem, odprężając się tym samym po ciężkim dniu w pracy. Bardzo chciałam się nią nie rozczarować, bo czasami tak niestety bywa, gdy sięga się po książki nieznanych autorów. Jesteście ciekawi czy ta pozycja spełniła moje oczekiwania? Jeśli tak, to zapraszam do dalszej lektury!

Życie Mileny można określić jako przeciętne. Mieszka w starym lokum z meblami, które swoją świetność mają dawno za sobą, a za przyjaciela ma rudego kota. W codziennym życiu towarzyszy jej rutyna. Swój czas dzieli pomiędzy pracę w przedszkolu, zakupy, spotkania z bratem i ukochaną babcią oraz rutynowe, domowe obowiązki. Niedawno zakończyła czteroletni związek z Pawłem, swoim pierwszym chłopakiem, z którym jednak była bardziej z przywiązania aniżeli z miłości. Dlatego też, gdy ten klęknął przed nią z pierścionkiem w jednej ręce, a z kwiatami w drugiej, dała nogi za pas, rezygnując tym samym z bezpiecznej przystani.
Milena jest typem kobiety, która nie lubi dużych zmian w swoim życiu. Zawsze stara się stąpać twardo po ziemi i nie ulegać emocjom. Jest cicha, spokojna i ma skłonności do melancholii. Nic więc dziwnego, że jedna szalona i spontaniczna decyzja wprowadza w jej życie spory chaos. W końcu pójście z facetem do łóżka dla kobiety takiej jak Milena, nie może pozostać bez konsekwencji...

"- Życie też jest wymagającym nauczycielem. Najpierw urządza sprawdzian...
- ... potem udziela lekcji."

Przyznam szczerze, że już od pierwszej strony spodobała mi się ta książka. Polubiłam główną bohaterkę, która wydawała mi się sympatyczna. Do gustu przypadł mi także lekki i bardzo przyjemny w odbiorze styl pisania autorki, który sprawił, że czytało mi się tę pozycję bardzo szybko. Również historia, choć nieco oklepana, była dla mnie jak najbardziej na plus. Niestety to wszystko do czasu. Wszystkie te pozytywy skończyły się wraz z pewnym momentem, gdzieś koło setnej strony. Wtedy to zaczęło wiać nudą. No bo ileż można psioczyć i przeżywać jedną sytuację? To, to jednak jeszcze nic. Ileż to można wzdychać do mężczyzny do którego ponoć nic się nie czuje i z którym poszło się do łóżka? Ano już Wam piszę, tak ze sto stron (co najmniej, bo nie chce mi się dokładnie liczyć). Ja wszystko zrozumiem, ale nie robienie z czytelnika za przeproszeniem idioty, który będzie czytał o tym, jak to pewien mężczyzna potraktował cię jak "panienkę na jeden raz", albo oszukiwać samą siebie i wszystkich dookoła. Grrr moja irytacja w pewnym momencie sięgnęła zenitu, a jej całkowita kulminacja miała miejsce pod koniec książki, już przy ostatnich stronach. Tak naprawdę historia Mileny i jej miłosnych perypetii zakończyła się tak idiotycznie, że gorzej chyba się już nie dało. A wielka szkoda, bo tak jak pisałam na początku, ta książka zapowiadała się naprawdę fajnie. Tym bardziej jest mi właśnie smutno, bo pierwsze strony zapowiadały przyjemną i zabawną historię, która nie była mdła, jak to z książkami o miłości bywa. Tym właśnie autorka mnie kupiła, bo nie była to słodka historia, polana lukrem, przedstawiająca zakłamany obraz idealnej pary, która żyje długo i szczęśliwie. Nie było perfekcyjnych bohaterów, którzy zawsze wiedzą co zrobić i co powiedzieć. Były za to momenty wzruszenia, choć może to za dużo powiedziane, bo po prostu przykre wydarzenia w przeszłości bohaterki wywołały u mnie smutek, na szczęście chwilowy.
Jak tu to wszystko podsumować? "Nic zobowiązującego", to pozycja, którą najpierw polubicie, a później Was zirytuje, chociaż może się okazać, że jestem wyjątkiem i Wam marudzenie przez sto stron, że facet nie dzwoni, nie przeszkadza. Kto wie? Dlatego zawsze sami możecie sięgnąć po tę pozycję i się przekonać. Chętnie się dowiem, czy ktoś podziela moje zdanie.

Dziękuję Wydawnictwu Novae Res za egzemplarz książki!



Moja ocena: 4/10

Czytaliście? A może macie zamiar?
Piszcie w komentarzach! :)

6 komentarzy:

  1. Rzadko sięgam po książki kierując się tylko okładką, a nie czytając opisu. Ale w tym przypadku jest inaczej - okładka jest dla mnie tak hipnotyzująca, że jestem w stanie sięgnąć po książkę w ciemno!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hipnotyzujący kot na okładce :D Książka raczej nie dla mnie. Nie cierpię marudzenia ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda że okazała się słaba. Mnie też bardzo denerwuje takie narzekanie w książkach, powracanie w kółko do jednej sytuacji, przeżywanie... No ale trudno. :)
    justmajka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj, nie, nie, nie. Szkoda mi czasu na takie książki. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie czytalam, ani nawet nie slyszalam o tej ksiazce. Ale moze to i lepiej? :p

    OdpowiedzUsuń