niedziela, 30 lipca 2017

#72 "Światło, które utraciliśmy" - Jill Santopolo


Tytuł: "Światło, które utraciliśmy"
Autor: Jill Santopolo
Data wydania: 5 lipca
Liczba stron: 350
Tytuł oryginału: "The Light We Lost"
Wydawnictwo: Otwarte

"Światło, które utraciliśmy", to bez wątpienia jedna z najgorętszych pozycji ostatnich tygodni. Zdjęcia z jej udziałem, pojawiają się na Instagramie w ilościach hurtowych, a kilka razy dziennie blogerzy publikują jej recenzję na swoich blogach. Nie wiem, czy jest osoba, która o niej nie słyszała. Jest to bardzo mało prawdopodobne, no chyba, że ktoś nie gustuje w social mediach.
Jest to powieść, o której słyszałam niemal same pozytywne opinie, co bardzo rzadko się zdarza. Dlatego też po tylu "ochach" i "achach", napaliłam się na coś naprawdę niesamowitego. Czy dołączyłam do wielbicieli tej książki? Zapraszam do dalszej lektury!

11 września 2001 roku, to dla Stanów Zjednoczonych jeden z najczarniejszych dni w historii tego kraju. To właśnie wtedy wieże World Trace Center runęły, śmierć poniosło tysiące osób, a pył i gruzy przykryły Nowy Jork. Tego też dnia, zaczęła się znajomość Lucy i Gabe'a, która, jak się później okazało, zmieniła ich życie na zawsze...

"Patrzymy na świat przez pryzmat naszych pragnień, żalów, nadziei i lęków."

Zgodnie twierdzą, że życie jest zbyt kruche, żeby nie podejmować odważnych decyzji, dlatego też postanawiają być razem. Niestety ich sielanka nie trwa długo, gdyż Gabe postanawia wyjechać za granicę, by móc w pełni oddać się swojej pasji, jaką jest fotografia. Lucy nie jest zadowolona z tego faktu, tym bardziej, że o jego decyzji dowiedziała się w ważnym dla niej dniu. Dniu, który jak się okazuje jest zarówno dniem jej triumfu, jak i niesamowitego smutku.
Lucy przez następne lata na każdym kroku wspomina swoją pierwszą miłość, mimo, że na jej drodze pojawia się inny mężczyzna... Czy zdoła pokochać go tak bardzo, jak Gabe'a? I czy ścieżki tej dwójki znowu się kiedyś zetną? Tego dowiecie się, sięgając po tę pozycję.

"Drogi mają to do siebie, że czasem ponownie się schodzą. Niekiedy los daje nam drugą szansę i pozwala nam wrócić na tę samą ścieżkę."

Po tych praktycznie samych pozytywnych, a wręcz euforycznych opiniach o tej książce, spodziewałam się naprawdę pięknej, wzruszającej i jedynej w swoim rodzaju historii miłosnej, która zostanie w moim sercu na bardzo długi czas. Czy to wszystko otrzymałam? Niestety nie! "Światło, które utraciliśmy", to nijaka, miejscami nudnawa książka, z okropnymi bohaterami w roli głównej. Nie polubiłam ani Lucy, która według mnie sama nie wiedziała czego chciała, a przy tym krzywdziła naprawdę niesamowitych ludzi wokół siebie, ani tym bardziej Gabe'a, który był jedną z najgorszych męskich postaci, jaką kiedykolwiek dano mi było spotkać w książce. Był samolubny, głupi, a do tego widział tylko czubek własnego nosa. On sam był dla siebie najważniejszy i nie obchodziło go, że rani miłość swojego życia, a przy okazji i siebie. A wracając jeszcze do Lucy, to nie wiem, jak można będąc w szczęśliwym związku z cudownym facetem, myśleć o innym, nie mówiąc już o porównywaniu go na każdym kroku z dawnym chłopakiem. No ludzie, ja bym nie mogła patrzeć na siebie w lustrze. Dodatkowo to, co zrobiła pod koniec książki, totalnie dyskwalifikuje ją w moich oczach.  Rozumiem, że miłość robi z człowiekiem różne rzeczy, które nie zawsze są dobre, ale nie zrozumiem nigdy takich ludzi pokroju Lucy i Gabe'a. Dawno już nie polubiłam się tak z głównymi bohaterami, jak z nimi.
Myślę, że u mnie problem tkwi też w tym, że jeszcze nigdy nie dane mi było się zakochać i może dlatego ta pozycja mnie tak nie poruszyła. Nie zdołałam może przez to dostrzec jej piękna, ale czy na pewno o to chodzi? Tego nie wiem.

"Najlepsze lekarstwo na miłość, to kolejna miłość."

Muszę jednak przyznać, że były w tej powieści elementy, które mi się podobały i to nie jest tak, że zupełnie skreślam tę książkę. Bardzo polubiłam styl pisania autorki, który był taki lekki i piękny, można by rzec, że nawet romantyczny. Autorka pięknie pisze o miłości i może kolejna jej książka przypadnie mi już do gustu. To pierwszy raz od dawna, kiedy rozczarowałam się jakąś pozycją, no ale cóż, nie każdemu musi podobać się to samo. Nie chcę Was do niej zniechęcić, bo zawsze najlepiej jest samemu wyrobić sobie zdanie o danej książce. Na mnie osobiście nie zrobiła zbyt dobrego wrażenia, a szkoda bo zapowiadała się naprawdę dobrze.

Dziękuję Wydawnictwu Otwarte za egzemplarz książki!



Moja ocena: 5/10

Czytaliście? A może macie zamiar?
Piszcie w komentarzach :)


5 komentarzy:

  1. Pierwszy raz widzę takie emocje po przeczytaniu tej książki.. Masz rację, wszędzie jej pełno i wszędzie pełno pozytywnych opinii. Przez to wszystko sama mam ochotę ją przeczytać ale teraz trochę się obawiam tej nudy :c

    OdpowiedzUsuń
  2. Coraz więcej minusów na temat książki :) Mimo to z chęcią sama się przekonam, czy mi się spodoba, czy nie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A może czasem nie warto mieć zbyt dużych wymagań na początku i będzie wtedy lepszy odbiór!? Chyba muszę spróbować sama...

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurcze, właśnie boję się za nią zabierać przez to, że wszędzie ją spotykam :D Ale może kiedyś jednak sprawdzę na własnej skórze :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Nareszcie jakaś negatywna recenzja! Już nie mogę patrzeć na tę książkę mimo, że jej nie czytałam (i nie zamierzam - przynajmniej w najbliższym czasie)wszędzie jest jej mnóstwo.

    Pozdrawiam cieplutko i ściskam :*
    M.
    martynapiorowieczne.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń