wtorek, 11 lipca 2017

#68 "Konkurs na żonę" - Beata Majewska


Tytuł: "Konkurs na żonę"
Autor: Beata Majewska
Data wydania: 10 maja 2017r.
Liczba stron: 303
Wydawnictwo: Książnica

Niewątpliwie pierwsze, co przyciąga uwagę w tej książce, to jej piękna okładka. Obiecuje ona w moim mniemaniu jakąś romantyczną historię, rodem z amerykańskiego filmu. Opis również to potwierdza, i to głównie te dwa czynniki zdecydowały, że postanowiłam ją kupić i przeczytać. Dodatkowo wiele pozytywnych opinii, które o niej słyszałam sprawiły, że miałam co do niej duże oczekiwania. Miałam nadzieję, że spędzę przy niej miło czas i nie będę żałowała wydanych na nią pieniędzy. Czy tak się stało? Zapraszam do dalszej lektury!


"Nieważne, jak zaczynasz, ważne, jak kończysz."

Hugo Hajdukiewicz, to dwudziestoośmioletni kawaler, który korzysta z życia, jak tylko może. Niestety, trzydziestka zbliża się nieubłaganie i przejęcie spadku po wujku coraz bardziej się oddala, gdyż zmarły postawił pewne warunki. Mianowicie, żeby młody prawnik odziedziczył apartament, kancelarię i wszystkie amerykańskie oddziały, które warte są grube pieniądze, musi przed trzydziestymi urodzinami założyć rodzinę. Mężczyzna zdaje sobie sprawę, że nie zostało mu wiele czasu, więc wspólnie ze swoim najlepszym przyjacielem Adamem Solińskim, postanawiają ogłosić konkurs na żonę. Oczywiście przyszła wybranka, nie będzie znała powodów, dla których Hajdukiewicz postanowił się z nią ożenić.

"Świat się nie kończy, gdy bliska osoba odchodzi lub zawodzi. Ciągle jeszcze jest ktoś dla ciebie najważniejszy, ty sama."

Najlepszą kandydatką wydaje się być młodziutka studentka, Łucja Maśnik. Jest ona bardzo nieśmiałą i lekko naiwną osiemnastolatką, która szybko ulega urokowi przystojnego prawnika. Wierzy, że jej uczucia względem Hugona, są odwzajemnione. Niestety, życie to nie bajka i często wylewa nam ono kubeł zimnej wody na głowę. W jednej chwili szczęście może zostać zastąpione prze rozpacz. Wszystkie tajemnice wychodzą prędzej czy później na jaw... Czy Hugonowi uda się zrealizować swój plan? Tego dowiecie się sięgając po tę książkę.

"Życie rzadko przypomina hollywoodzką komedię romantyczną."

Przyznam szczerze, że po pierwszych kilkunastu stronach byłam przerażona, gdyż styl pisania autorki był strasznie irytujący. Pomijam nawet chaotyczny język i dialogi, które miały być zabawne, a w ogóle nie były. Najbardziej raziło mnie w oczy to spolszczanie angielskich wyrazów, typu "mejkap", "tłit", czy "dżez". Naprawdę, z ręką na sercu, miałam ochotę wyrzucić tę książkę przez okno i nigdy już do niej nie wracać. Niestety, a może stety dostałam od wydawnictwa drugą część do recenzji, więc chcąc nie chcąc, musiałam kontynuować lekturę. I, choć nie sądziłam, że tak będzie, to ta książka naprawdę mi się spodobała. Historia może nie była zbytnio oryginalna, ale mimo wszystko mnie wciągnęła. Szkoda tylko, że nie od samego początku, tylko dopiero po kilkudziesięciu stronach. Pewnie dlatego, że już przyzwyczaiłam się do pióra autorki, które na początku mnie dobijało (chociaż tego spolszczania nie mogę za nic wybaczyć). Strasznie, ale to strasznie denerwowało mnie też, że co pół strony, pojawiały się jakieś głupie powiedzonka i bezsensowne dialogi. Nadużywanie cudzysłowu, też nie poprawiało mojego wrażenia, co do książki. Ale już dosyć tego pastwienia się.

Tak, jak pisałam wcześniej, ta książka naprawdę z czasem zaczęła się rozkręcać i w pewnym momencie ze zdumieniem stwierdziłam, że już ją kończę. Zżyłam się z bohaterami, mimo, że często irytowali mnie swoim zachowaniem. Jednak były też momenty, w których, mimo całej tej aranżacji ich związku, kibicowałam im z całego serca. Polubiłam Łucję, tę trochę naiwną, ale też bardzo dobrą i mądrą dziewczynę. Szkoda mi się jej, ponieważ widać było, że jest zakochana po uszy w przystojnym prawniku, a on wykorzystał tę jej słabość. Mimo wszystko, Hugona też polubiłam, choć może nie od początku. Ta dwójka tworzyła naprawdę fajną parę i już nie mogę się doczekać ich dalszej historii.

"Jeśli jej nie przerwiesz, opowie ci cały dzień z detalami, nawiąże do dzieciństwa, swoich przyjaciółek, ich chłopaków i zacznie opowiadać, jak się mamuty w węgiel kamienny zamieniały, a ty po prostu zasypiasz smacznie bez konieczności sięgania po prochy."

Jeśli więc szukacie przyjemnej lektury, przy której spędzicie miło czas, to "Konkurs na żonę" jest idealną pozycją dla Was. Uprzedzam tylko, że styl pisania autorki, może Was irytować tak samo, jak mnie. Z czasem jednak można się przyzwyczaić. Ja dałam jej szansę i nie żałuję. Mam nadzieję, że w Waszym przypadku również tak będzie.

Moja ocena: 7/10

Czytaliście? A może macie zamiar?
Piszcie w komentarzach :)




1 komentarz:

  1. Wczoraj skończyłam czytać tę książkę, mam też drugą część, więc u mnie pojawi się recenzja zbiorowa obu tomów. Też nie mogę wybaczyć autorce spolszczania - nie mogłam uwierzyć, że tak naprawdę było tak napisanie. Ja za to nie polubiłam Łucji, w moim odczuciu była strasznie naiwna i irytował mnie język, którym się posługiwala. Teraz czytam 2 tom i o wiele bardziej mi się podoba. Koniecznie przeczytaj.

    Pozdrawiam cieplutko i ściskam :*
    M.
    martynapiorowieczne.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń